Jak zasłużyć na niedzielne piwo :)

Wczoraj wróciłem z zawodów na Śląsku. Nie walczyłem. Byłem tam w roli trenera i prezesa. Przez cały dzień oglądałem wielu świetnych zawodników. Dziękuję im ! Dlaczego? Dlatego że dziś, dzięki ich wczorajszej postawie, wstałem zmotywowany do treningu. Założyłem moje ukochane, 10 letnie, rozpadające się biegowe adidasy- też pewnie macie takie w szafie - i ruszyłem w bój . 

Warto było! Zapach sosen w upalną pogodę, szum liści, słońce - przeżycie bezcenne. Zmęczenie podczas biegu jest dla mnie świetnym treningiem dla dnia codziennego. Podziwiam to co widzę a jednocześnie skupiam się na zadaniu które jest do wykonania. Nic nie może zostać zaniedbane.

Po drodze spotkałem kilka ofiar porannego piwa, tego pitego na słońcu. Sami wiecie, zaczyna się od zachłannego łyka orzeźwiającego zimnego napoju a kończy sapiąc celując w dziurkę od zamku :) W taką pogodę łatwo ulec pokusie :) Komentowanie zawsze najłatwiej przychodzi tym, którzy z automatu zawsze byli i będą święci. Wszystko wydaje się wtedy takie proste i oczywiste :)  Dlatego najbardziej wierzę w opinię tych, którzy poznali obie strony medalu i musieli przedzierać przez dżunglę codziennych pokus, żeby odnaleźć dobrą dla siebie drogę. Nie jestem święty :) Nigdy nie będę. Dlatego  mogę namawiać Was - idziecie na trening! :) Naprawdę warto. Może wtedy zasłużycie na jedno zimne niedzielne, wieczorne piwko. Tak "na zakwasy" :)